Nowe
R. [Nów]
GENRE [Zwrotka 1]
Nowe wyzwania, bieg po nowy tytuł
Wyzywam siebie, gdy nie idzie mi tu
Głównie dla siebie, ale nie po cichu
Nowy zestaw starań i nowy zestaw nerwowych tików
Ale paka na stół i się bawię doskonale
Wiesz, paka na pół, bleta, buch i z ziomem palę
Nowa paka, pif pif, ale nie w kieszeni z gunem
Stara paka mych ziomów i jest wygrywane tu
Typ robi sellin aż miło, typ robi Celine jak Dion
Temacik smokey jak Dior, temacik słodki jak Dijon
Tematy zmienić by już wypadało, bo ile tak mogę nawinąć
Jakoś tak bywa, że w słowa pakuję zarazem tę jakość i ilość
Podróże kształcą, dobrze wiem po tripie
Skoki po chmurach, nie myl z kwaśnym deszczem
Siedzę w mieszkaniu, zaparzam melisę
Bo sprawny balans reguluje serce
[Break]
A dobry bilans reguluje oddech
O ile go nie reguluję ciągle
O ile dzięki niemu na przystanek mam czas
I on nie znaczy ciągłego bycia w rozjazdach
[Zwrotka 2]
Ile mogę biec, biec? Ile mogą mięśnie?
Ile może łeb, łeb? Ile może serce?
Ile mogę pieprzyć, że jutro zwyciężę
Pora podnieść wreszcie, przeskoczyć poprzeczkę
Pora dnia czy nocy rolę mniejszą gra
Kiedy wokół tu nieswoją rolę większość gra
Mówią "Hejtuj grę, nie gracza", stary, wiesz, to gra
Tylko co ja lubię robić? Stary, wiem, to rap
Tylko co ja muszę robić? Stary, idę spać
I dobranoc, senny slalom, piąta rano, szósta rano
Budzik robi trrr jak raperzy trzy lata temu
Szama, robo, nie chcę być jak robot w machinie systemu
Każdy mówi tak, nawet weź mi nie mów
Zostać po nas ma coś, jak przeminiemy
Chciałbym leżeć na skraju świata jak Peru
Ale to, jak teraz żyję, też mi siedzi
Nowe wyzwania, bieg po nowy tytuł
Wyzywam siebie, gdy nie idzie mi tu
Głównie dla siebie, ale nie po cichu
Nowy zestaw starań i nowy zestaw nerwowych tików
Ale paka na stół i się bawię doskonale
Wiesz, paka na pół, bleta, buch i z ziomem palę
Nowa paka, pif pif, ale nie w kieszeni z gunem
Stara paka mych ziomów i jest wygrywane tu
Typ robi sellin aż miło, typ robi Celine jak Dion
Temacik smokey jak Dior, temacik słodki jak Dijon
Tematy zmienić by już wypadało, bo ile tak mogę nawinąć
Jakoś tak bywa, że w słowa pakuję zarazem tę jakość i ilość
Podróże kształcą, dobrze wiem po tripie
Skoki po chmurach, nie myl z kwaśnym deszczem
Siedzę w mieszkaniu, zaparzam melisę
Bo sprawny balans reguluje serce
[Break]
A dobry bilans reguluje oddech
O ile go nie reguluję ciągle
O ile dzięki niemu na przystanek mam czas
I on nie znaczy ciągłego bycia w rozjazdach
[Zwrotka 2]
Ile mogę biec, biec? Ile mogą mięśnie?
Ile może łeb, łeb? Ile może serce?
Ile mogę pieprzyć, że jutro zwyciężę
Pora podnieść wreszcie, przeskoczyć poprzeczkę
Pora dnia czy nocy rolę mniejszą gra
Kiedy wokół tu nieswoją rolę większość gra
Mówią "Hejtuj grę, nie gracza", stary, wiesz, to gra
Tylko co ja lubię robić? Stary, wiem, to rap
Tylko co ja muszę robić? Stary, idę spać
I dobranoc, senny slalom, piąta rano, szósta rano
Budzik robi trrr jak raperzy trzy lata temu
Szama, robo, nie chcę być jak robot w machinie systemu
Każdy mówi tak, nawet weź mi nie mów
Zostać po nas ma coś, jak przeminiemy
Chciałbym leżeć na skraju świata jak Peru
Ale to, jak teraz żyję, też mi siedzi
No comments:
Post a Comment