Futurista IV
Wędrowcy~tułacze~zbiegi
GENRE (drugi sen skórnika, na wsi)
Przyszły do mej wsi uczone niedźwiedzie
Z bębnami z domrami
A ja grzeszny gorliwy
Przepędziłem je połamałem w polu
Maski i bębny i niedźwiedzie odebrałem
Jednego zatłukłem ale ożył
Drugiego wypuściłem w pole
Ten pierwszy dyszał a ja mówiłem
Pokaż misiu jak Kościuszko wróci do polski
Lecz ten łeb wielki podnosi
I pędzi mnie
Mieszkać ze zwierzętami
Żmijami ptakami mrówkami
Co zjadają członek tajemny
W kościach łamać
W żyłach ciągnąć
Obrót słońca na niebie
Gwiazdy pojawiły się czarne
W południe
(pierwsze kazaniе skórnika mówione samemu sobie)
Człowiеk do marności podobny
Dni jego jako cień przemijający
Jak kozioł skacze
Jak pęcherz się nadyma
Jak ryś się gniewa
Jak źrebak rży
Na piękne ciało spoglądając
Chytry jest jak bies
Najadłszy się śpi
Bez modłów
A potem znika
Nie wiedziałem
Jak dni swe spędzać
Sądząc że jestem czymś
Kał i gnój jestem przeklęty
Istne gówno
Śmierdzę duszą i ciałem
Mieszkać by mi w budach
Z psami świniami
Za zwierzę oddałem więc księgi
Z księgami nie chciałem mówić
(objawienie)
Łaska działa
Przez osła
Przez rysia
Przez jelenia
Gdzie tego zechce bóg
Zostaje odwrócony
Porządek przyrodzenia
(opowieść osła)
Poszedłem do lasu jak do ciebie
Lecz witały mnie głosy
A tego po co tu diabli przynieśli
Wołałem złaźcie na dół
Wyznajcie mi grzechy
A ja dam wam grzechów odpuszczenie
I nie wydam was na pohańbienie
Odpowiedziała stara brzoza
Skrzypieniem święta
Odejdź ośle do zagrody
Wolność nie jest dla chudoby
Przyszły do mej wsi uczone niedźwiedzie
Z bębnami z domrami
A ja grzeszny gorliwy
Przepędziłem je połamałem w polu
Maski i bębny i niedźwiedzie odebrałem
Jednego zatłukłem ale ożył
Drugiego wypuściłem w pole
Ten pierwszy dyszał a ja mówiłem
Pokaż misiu jak Kościuszko wróci do polski
Lecz ten łeb wielki podnosi
I pędzi mnie
Mieszkać ze zwierzętami
Żmijami ptakami mrówkami
Co zjadają członek tajemny
W kościach łamać
W żyłach ciągnąć
Obrót słońca na niebie
Gwiazdy pojawiły się czarne
W południe
(pierwsze kazaniе skórnika mówione samemu sobie)
Człowiеk do marności podobny
Dni jego jako cień przemijający
Jak kozioł skacze
Jak pęcherz się nadyma
Jak ryś się gniewa
Jak źrebak rży
Na piękne ciało spoglądając
Chytry jest jak bies
Najadłszy się śpi
Bez modłów
A potem znika
Nie wiedziałem
Jak dni swe spędzać
Sądząc że jestem czymś
Kał i gnój jestem przeklęty
Istne gówno
Śmierdzę duszą i ciałem
Mieszkać by mi w budach
Z psami świniami
Za zwierzę oddałem więc księgi
Z księgami nie chciałem mówić
(objawienie)
Łaska działa
Przez osła
Przez rysia
Przez jelenia
Gdzie tego zechce bóg
Zostaje odwrócony
Porządek przyrodzenia
(opowieść osła)
Poszedłem do lasu jak do ciebie
Lecz witały mnie głosy
A tego po co tu diabli przynieśli
Wołałem złaźcie na dół
Wyznajcie mi grzechy
A ja dam wam grzechów odpuszczenie
I nie wydam was na pohańbienie
Odpowiedziała stara brzoza
Skrzypieniem święta
Odejdź ośle do zagrody
Wolność nie jest dla chudoby
No comments:
Post a Comment